31 lip 2011

Księżycowa niedziela - błękit

Wpadłam wczoraj wieczorem na pomysł, jak mi się wydaje bardzo fajny pomysł. Co tydzień w niedziele będzie się pokazywał post odnośnie lakierów do paznokci – „Księżycowa niedziela”. Bardzo lubię malować sobie paznokcie, chociaż ekspertem w tym nie jestem. Mam nadzieję, że będziecie dla mnie wyrozumiali.


Tak więc dziś zaczynamy!
Na początek lakier błękitny. Osobiście myślałam, że ten kolorek będzie bardziej mi pasował. Przyznam szczerze, że jako kolor jest super, jednak jako lakier dla mnie – nie bardzo. Kupiłam go całkiem niedawno, w jednym ze sklepików osiedlowych typu – „mamy wszystko”. 



Lakier MAX – 12. Ma 6 ml, czyli jest nie duży, w sam raz na zabawę z nowymi kolorkami. Przyznam, że dopiero druga warstwa lakieru mnie zadowoliła i pokryła paznokcie. Kolor zdecydowanie w zimnej tonacji niezwykle błyszczący. To tyle, w razie pytań – śmiało je zadawać.





Na zdjęciach pojawiły się również błękitne kolczyki. Jeszcze o tym nie pisałam, ale mam bzika na punkcie kolczyków! Heh… zresztą nie tylko na punkcie kolczyków! Ale o tym nie teraz. Prawdę mówiąc kolczyki kupiłam dość dawno i nie jestem pewna w jakim sklepie. Wydaje mi się, że był to New Yorker. Życzę udanego końca weekendu. Papa!

30 lip 2011

Klasycznie

Poszukiwań sukienki c.d. Przeglądałam internet w poszukiwaniu natchnienia i natrafiłam na pewną stronkę. Ogólnie nie jestem zwolenniczką zamawiania rzeczy przez internet jednak inspiracji jest tam sporo. Stronka bardzo mi się spodobała, dlatego w poście zamieszczam kilka zdjęć pochodzących właśnie z tej strony. Są to sukienki w klasycznych kolorach (tzn. czarne, białe lub biało-czarne). Wszystkie mi się bardzo spodobały, a moja "faworytka" jest na pierwszym zdjęciu (sukienka czarno-biała z różyczkami...oo tak!). Ach... ciekawa jestem jak będzie wyglądała moja sukienka, no i kiedy ją w końcu kupię. Całe szczęście mam jeszcze sporo czasu, więc póki co się mocno nie stresuje.
Kisses L.L :)










29 lip 2011

Jenny G.

Wczoraj wieczorkiem obejrzałam film. Oczywiście nie jakiś przypadkowy, tylko z jedną z moich ulubionych aktorek Jennifer Garner.


Zastanawiam się, kiedy po raz pierwszy zobaczyłam ją w filmie. Wydaje mi się, że właśnie w tym, co go wczoraj obejrzałam, czyli „Daredevil” . Obejrzałam również cały jej serial „Alias”. Nadawali go w telewizji przez jakieś … hm… 6 lat! Nie wiem dokładnie, gdyż straciłam rachubę i ostatecznie film obejrzałam na komputerze, gdyż udało mi się dorwać płytki z serialem! Wszystkie 105 odcinków.
Biorąc pod uwagę pogodę za oknem, nie wydaje mi się, że dziś wieczorem będę robić coś ciekawszego i bardziej społecznego niż oglądanie filmu. Może więc macie jakieś propozycje dla mnie na dzisiejszy wieczór. Dodam, że lubię praktycznie każdy gatunek filmowy.
Lecę zanim na dobre się rozpada, bo mam parę spraw do załatwienia. Kisses!


 







28 lip 2011

Za oknem deszcz

Na początek dobra nutka:

Dzisiaj wstałam dość wcześnie, bo już o 9:00, mimo że wczoraj do 3:00 siedziałam przed laptopem. Siedziałam i próbowałam ogarnąć facebooka dla mojego bloga. Mimo, że kobiety „ponoć” są słabymi informatykami, a jak nimi nie są to w ogóle się nie znają na kompach i Internecie. Udało Mi Się! Ha! Chociaż przyznam, że miałam 1 mały problem, który zajął mi jakąś godzinę… ale ciii. Udało się :) Jak już mi to wyszło, mogłam spokojnie położyć się spać. Oczywiście póki co jest dość ubogo… ale to kwestia czasu.
Dzisiaj z rana, dostałam od koleżanki katalog Avonu. Zazwyczaj nie kupuję katalogowo, gdyż wolę przejść się do różnych drogerii. Tam pooglądać, a co najważniejsze powąchać i sprawdzić kosmetyk. Jednak biorąc pod uwagę, że ten katalog dostałam, to grzechem byłoby go nie obejrzeć. Tak wiec przeglądałam i przeglądałam, aż zauważyłam ciekawą promocję: Arbuzowego zestawu. Uhuhu… wygląda smakowicie, a nawet powąchać można. W skład zestawu wchodzi:
Balsam do ciała: 200ml
Żel pod prysznic: 200 ml
Pachnąca mgiełka do ciała: 125: ml.


Jak dla mnie to bomba! Kiedyś, dobre pare lat temu uwielbiałam te mgiełki do ciała! Miałam ich pełno. Ulubioną była, o ile dobrze pamiętam, waniliowo-kokosowa mmmmmmmm. Dlatego teraz, przy oglądaniu tego katalogu, wspomnienia wróciły. Telefon już wykonałam, pozostało mi tylko czekać, aż zamówienie przyjdzie. A to chyba jakieś 2 tygodnie. Przyznam się, że nie spytałam, a poinformowana nie zostałam.

Prawie zapomniałabym się pochwalić. Wczoraj biegając po sklepach natrafiłam na ciekawy ciuszek! Oczywiście, nie była to sukienka. Ale za to fajny sweterek z rękawkami ¾ w kolorze fioletowym. Teraz lecę na obiadek i życzę SMACZNEGO!

27 lip 2011

Dzień jak co dzień

Dzisiejszy dzień jest dość zwyczajny. W zasadzie nic się nie dzieje… godzina 13 już minęła… a ja siedzę w pokoju, wszystko już  wysprzątałam i nie mam się za co wziąć. Pogoda za oknem niczym nie przypomina lata. Pochmurne niebo, a czasami nawet lekki deszczyk… nie potrafią zmobilizować mnie do czegoś ambitnego. Chyba zaraz przejdę się po shopach, a może akurat uda mi się coś znaleźć do ubrania. Przydałaby mi się sukienka na bal magisterski, gdyż od października będę na ostatnim roku. Chociaż prawdę mówiąc jak chodzę po moim mieście, to nic w shopach do ubrania znaleźć nie mogę. Nie wiem czy to ja jestem taka wybredna, czy naprawdę shopy są mało interesujące. Ajć… może akurat dziś coś znajdę, a jak nie to zawsze mogę skoczyć do lumpka, tam często jakiś ciuszek się znajdzie. Co prawda na sukienkę trafić ciężko i nawet na to nie liczę. Kiedy oglądam strony w necie i widzę tyle pięknych sukienek, od razu chce je mieć… lecę do shopów, a tam… lipka. Jak sukienka „krojem” spełnia moje oczekiwania, to kolor mógłby być lepszy, materiał mniej gnietliwy, rozmiar odpowiedni, no i jak już ją przymierze to przede wszystkim mogłaby leżeć dobrze! Więc dziś czeka mnie kolejne podejście i starcie ze sklepami… ale na szczęście lubię to. Jak już kupię jedną rzecz, to mogłabym chodzić i chodzić po sklepach w poszukiwaniu kolejnej. Zobaczymy jak będzie dziś. Więc „komu w drogę temu… sklepy”. 

A oto kilka internetowych sukienek, które mnie inspirują... 






26 lip 2011

No to startujemy...

Kim jestem? Dowiecie się śledząc mojego bloga. Na pewno mam w sobie cząstkę każdego z Was... A więc, krótko i kolorowo, co ukształtowało moją osobowość kilka, kilkanaście lat temu.
Sailor Jupiter... Silna, odważna i wspaniała - w podstawówce ta bajka mnie wzruszała, uczyła, bawiła i.. i ... i była wszystkim. Ogłądając "Sailor moon" przenosiłam się w inny, taki MÓJ - "Księżycowy Świat".
C-18 z "Dragon ball" - piękna i waleczna. Ulubiona "dziewczęca" bohaterka bajki.
Ach... czasy gimnazjum i "Crazy", "Born to make you happy" i "Oops!". Uwieeeelbiałam;)
No i oczywiście bajki na P1, które oglądałam całymi dniami...


Dlaczego właśnie blog? Nie mam pojęcia.
Co z tego wyjdzie? Okaże się w przyszłości.